Domowe czy firmowe kulki proteinowe?
Na początku każdego nowego sezonu przed takim dylematem staje z pewnością duża rzesza karpiarzy i to zarówno tych początkujących, jak również z wieloletnim stażem. Dlatego też, w tym artykule chciałbym przedstawić Wam najważniejsze moim zdaniem argumenty stojące za lub przeciw każdej z tych opcji. Na początku lat 90-tych kiedy to zaczynałem swoją przygodę z karpiowaniem, praktycznie nie miałem wyjścia i mój wybór jednego z tych wariantów był oczywisty. Wędkarstwo karpiowe bowiem w tamtym czasach raczkowało jeszcze w Polsce, natomiast firmowe ,,boilies” były w sklepach wędkarskich egzotycznym towarem w mało przystępnych cenach. W związku z tym byłem zmuszony, jak to się mówi wziąć sprawy w swoje ręce i postanowiłem samodzielnie robić kulki proteinowe. Już na samym początku okazało, że nie jest to wcale takie proste zajęcie, ponieważ kiedyś nie było też takiego dostępu do porad i wiedzy na temat karpiowej kuchni, jaki jest obecnie za pośrednictwem internetu i czasopism karpiowych. Jak już wspomniałem kulki proteinowe były wówczas deficytowym towarem w sklepach, a co dopiero mówić o komponentach czy dodatkach do ich wyrobu. Jednak nie poddając się, metodą prób i błędów zrobiłem swoje pierwsze kulki, które już na najbliższej zasiadce przyniosły mi oczekiwany efekt w postaci złowienia ośmiokilogramowego karpia. Od tamtej chwili minęło ponad 20 lat, a mimo to pamiętam ją bardzo dobrze.
Stary album odświeża moje wspomnienia związane z trudnościami napotykanymi w latach 90-tych .
Warto zapisywać swoje receptury, to mój pierwszy udokumentowany przepis z 1995 roku.
W dzisiejszych czasach wiedzę o karpiowej kuchni mamy podaną praktycznie jak na ,,tacy” za pośrednictwem internetu lub specjalistycznych czasopism.
Jednak odłóżmy może już te wspomnienia, bo trochę odciągnęły mnie od tematu tego artykułu, aczkolwiek dzięki nim mogłem przedstawić Wam pierwszy argument przemawiający za robieniem kulek we własnym zakresie – podwójna satysfakcja jaką mamy gdy złowimy karpia. Idąc dalej za tą pierwszą opcją, przemawia na pewno jeszcze fakt możliwości bezpośredniego kontrolowania przez nas składu kulek w zależności od np. pory roku, jak również wpływu na ich świeżość, twardość, kolor, wielkość itp. Można powiedzieć, że mamy praktycznie pełną kontrolę nad każdą partią robionego przez nas, co by nie mówić pokarmu, który serwujemy karpiom. W przypadku gotowych kulek firmowych tego typu możliwości mamy praktycznie zerowe chyba że, skorzystamy z opcji tzw. rolling services oferowanej przez niektórych producentów.
W przypadku robienia kulek we własnym zakresie mamy zawsze pełną kontrolę nad ich składem, aromatem, kolorem, strukturą, wielkością i co najważniejsze świeżością.
Do tego komponowanie własnych mixów i finalnie wyrób kulek proteinowych bardzo wciąga, co moim zdaniem dodaje jeszcze naszej pasji większych emocji, magii oraz satysfakcji ze złowionych karpi. Zatem, jeśli chcecie wybrać właśnie tę opcję, to akurat teraz na początku sezonu karpiowego możecie poświęcić jej więcej czasu i zająć się mieszaniem mixów, wyrabianiem ciasta, rolowaniem, gotowaniem i suszeniem pierwszych partii wiosennych karpiowych smakołyków. To są największe plusy przemawiające, za preferowaną przeze mnie opcją – wyrobem kulek proteinowych w domu. Jednak żeby nie było tak ,,prosto” teraz przedstawię Wam minusy tego wariantu. Łowiąc karpie na swoje ,,boilies” oprócz sprzętu niezbędnego do uprawiania naszego hobby, niestety dodatkowo będziemy zmuszeni również zainwestować i kupić różnego rodzaju rollery, pistolety do wyciskania oraz inne narzędzia ułatwiające nam mieszanie mixów, obróbkę ciasta czy gotowanie lub parowanie kulek.
Niezbędny sprzęt do wyrobu kulek to dodatkowa inwestycja w naszą karpiową pasję.
Oczywiście, niezbędne też będzie jakieś miejsce gdzie to wszystko ulokujemy oraz kącik, żebyśmy w spokoju mogli robić kulki proteinowe, bo często domowe kuchnie mogą być dla nas zamknięte, szczególnie gdy już wcześniej mieliśmy okazję używać w nich mączek rybnych i aromatów o takich nutach zapachowych. Do tego dochodzi jeszcze zakup różnego rodzaju komponentów, dodatków w proszku i w płynie oraz innych produktów. Z czasem sporo ich też nagromadzimy, a niewykorzystane mogą się przeterminować i wówczas poniesiemy straty finansowe wyrzucając już takie niepełnowartościowe towary do kosza.
Z czasem nagromadzone i niewykorzystane komponenty oraz dodatki mogą się przeterminować.
Skoro już jesteśmy przy pieniądzach, to warto też sobie zadać pytanie: czy te dodatkowe zakupy, o których pisałem, nie nadszarpnął naszego budżetu i popularnie mówiąc ,,czy gra jest warta świeczki?”, żeby tuż na samym początku naszej fascynacji tą opcją z niej nie zrezygnować. Nie łudźmy się też, że własnoręcznie zrobione kulki proteinowe wychodzą dużo taniej i są ekonomiczniejsze niż gotowe firmowe. No, mogę ewentualnie się z tym zgodzić jedynie w przypadku, gdy faktycznie potrzebujemy dużych ilości kulek i będziemy je robić z najtańszych składników. Jednak gdy zaczniemy wybierać produkty z tzw. górnej półki, to aspekt ekonomiczny nie będzie już wyglądał tak kolorowo. W każdym bądź razie, nie chcę nikomu zaglądać do portfela, czy na siłę namawiać lub odradzać wyrobu kulek proteinowych we własnym zakresie. Zależy mi tylko na przedstawieniu Wam moich przemyśleń, związanych z karpiową kuchnią, żebyście mogli z pełną świadomością wybrać lub odrzucić ten wariant. Teraz pora na plusy i minusy, jakie niesie ze sobą wybranie drugiej opcji, czyli kupowania firmowych kulek proteinowych. Zacznę może od minusów. Już o kilku z nich wspomniałem, a mówię tu: o braku przez nas bezpośredniego wpływu na ich świeżość, skład kulek proteinowych, zróżnicowaną średnicę lub strukturę, twardość, kolor, smak czy interesujące nas zapachy, szczególnie jeśli chodzi o ich połączenia. Do tego dochodzi jeszcze kwestia konserwantu lub innych substancji mających za zadanie przedłużanie świeżości ,,boilies”. W tym wypadku też nie mamy wyjścia, chyba że skorzystamy z wymienionej wcześniej usługi rolling services czyli wyrobu kulek proteinowych przez firmy, ale na indywidualne zamówienie.
W sklepie wędkarskim trudno jest jeszcze kupić gotowe kulki proteinowe bez dodatku konserwantu.
Wracając jednak do seryjnych kulek, w niektórych wypadkach tak naprawdę nawet nie wiemy za co płacimy i z czego są one zrobione oraz jakie mają wartości odżywcze lub kiedy były wyprodukowane itp. W takim razie, jakie są ich zalety i pozytywne strony? Jednak może zanim do nich przejdę, to chciałbym Wam jeszcze powiedzieć, że na podstawie wielu lat doświadczeń łowiąc zarówno na domowe kulki, jak i firmowe różnych producentów, na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, wskazać oraz przedstawić Wam niezbite dowody przemawiające na korzyść jednego z tych dwóch tytułowych wariantów. Dlatego też uważam, że absolutnie nie powinniście mieć przed swoim wyborem żadnych rozterek pod kątem tego, że na jedne kulki możecie mieć lepsze efekty, a na drugie słabsze, bo ostatecznie i tak Wasze udane połowy będą jeszcze uzależnione od wielu innych czynników, ale to już temat na kolejne artykuły.
Moim zdaniem mamy równe szanse na udane połowy bez względu na rodzaj kulek, firmowe czy domowe ?
Wracając do tematu, w jakich przypadkach powinniśmy rozważyć i zdecydować się na zakup firmowych kulek proteinowych czyli jakie mają plusy? Na pewno skorzystałbym z tej opcji przy braku czasu na wyrób kulek i zdobywanie wiedzy z zakresu bardzo szerokiego tematu jakim jest karpiowa kuchnia. Jeśli jestem nad wodą tylko kilka razy w sezonie, również po kulki wybrałbym się do sklepu wędkarskiego, a nie robił je w domu. Chcąc nie ponosić już dodatkowych kosztów związanych z karpiową pasją jak tylko zakup niezbędnego sprzętu do łowienia i biwakowania, to również zdecydowałbym się na ,,firmówki”.
Jak byłbym tylko kilka razy w roku nad wodą i nie miał czasu na wyrób kulek proteinowych w domu, to w takim wypadku na pewno wybrałbym zakup firmowych ,,boilies” w sklepie wędkarskim.
Nawet nieduży karp bardzo cieszy, gdy zostanie złowiony na własnoręcznie zrobione kulki proteinowe.
Podsumowując, jak widzicie, żeby poznać odpowiedź na tytułowe pytanie sami musicie indywidualnie przeanalizować, jakie są w Waszym wypadku plusy i minusy jednego oraz drugiego wariantu, po czym wybrać dla siebie najbardziej optymalną opcję. A mi pozostaje mieć tylko nadzieję, że swoimi rozważaniami w tym artykule, pomogę Wam dokonać dobrego i racjonalnego wyboru. Natomiast dla tych czytelników Karp Max’a, którzy w tym sezonie postanowią łowić karpie na wykonane przez siebie kulki proteinowe, a nie firmowe ,,gotowce” dołączam do tego tekstu dwa przepisy. Na koniec życzę wszystkim udanych wiosennych połowów bez względu na to jakie kulki znajdą się na Waszym ,,włosie” !
Autor: Marcin Krajewski
Artykuł można również przeczytać w dwumiesięczniku Karp Max 2/2017